Czarno-białe: rak skóry i wszystko inne.
- Katrin Wiemeyer
- 14 września 2022 r.
- 2 min. czas odczytu
I tak dalej...
Część ?
Po prostu wyleciało mi z głowy. Tak znajomy wydaje się teraz ten blog.
Miłość, seks i rak
O nie... to była wtedy miłość, seks i czułość w Bravo, prawda?
Właściwie miałem zupełnie inny temat na porządku dziennym, ale Michi i Nils niedawno rozmawiali o tym na swoim Insta Live "Skin dirty" na ten temat i zainspirowali mnie w mgnieniu oka.
Dla obu z nich chodziło głównie o to, jak to jest być singlem po raku i z rakiem.
Mówili bardzo poruszająco o tym, jak trudno jest ponownie się zakochać... lub mieć torbę wspólnoty pomiędzy.
Zmienione ciało, blizny i skutki uboczne terapii czasami utrudniają beztroskie i pewne siebie zrzucenie okryć i spodni.
A kiedy chodzi o coś poważnego, robi się naprawdę trudno.
Michi powiedziała coś w stylu: "Nie mogę nikogo angażować w te lęki i niepewność".
Poruszyło mnie to do głębi. Młody mężczyzna, fajny, przystojny i bardzo sympatyczny, zastanawia się, czy ma jeszcze prawo do miłości, czy może obciążać kobietę swoim plecakiem.
Trudno to przełknąć, ta ropucha rakowa.
Jestem w zupełnie innej sytuacji.
Kiedy postawiono mi diagnozę, mój mąż i ja byliśmy razem od 13 lat. Przeszliśmy już przez wiele fal i stawiliśmy czoła wielu przeciwnościom. Zawsze byłam pewna, że będzie przy mnie. "Damy radę!" było jednym z jego pierwszych zdań, kiedy powiedziałam mu, że mam raka.
Zwłaszcza podczas mojego drugiego odwyku słyszałem od wielu osób, jak diagnoza i jej konsekwencje wystawiły na próbę ich związki, z których niektóre były wypróbowane i przetestowane przez długi czas.
Dziwne... skoro jesteście już tak pewni siebie, dlaczego jest to takie trudne?
Dziś mogę spróbować odpowiedzieć na to pytanie.
Na początku jesteś w stanie szoku, jesteś przerażony i zmagasz się z niezbędnymi zabiegami.
W tym czasie moja pewność siebie była jak nieznane stworzenie z innego świata. Czułam się źle, moje ciało mnie zdradziło i nie mogłam sobie wyobrazić ponownego myślenia o wyborze bielizny. Mój mąż również postrzegał mnie jako swoją ukochaną, ale chorą żonę, w jego oczach widziałam tylko strach i zmartwienie. Dźwigał mnie i nasze dzieci - często ponad własne siły.
W tym czasie poczułem bliskość, której nie da się opisać słowami i jestem za to bardzo wdzięczny.
W pewnym momencie zapragnęłam powrotu naszej beztroski, flirtowania i przekomarzania się, a także chęci uważnego zastanowienia się nad tym, co mam na sobie.
To nie było takie łatwe. Dużo mówiłem o uczuciu nowego ciała w moim ostatnim wpisie na blogu.

Musiałem przyzwyczaić się do nowych zakrętów, nowych miejsc, które mogą uszczypnąć.
Jako para musieliśmy nauczyć się ponownie wyłączyć głowy i pozwolić sobie na swobodę bez myślenia o egzaminach i wynikach.
Trochę to trwało, ale odzyskaliśmy tę część naszego "my"!
Chciałbym zachęcić wszystkich do pozostania na bieżąco!
Żyjmy, cieszmy się i celebrujmy miłość... zasługujemy na nią, tak jak wszyscy inni, z plecakiem lub bez.!
Komentarze