u góry strony
Obraz autoraKatrin Wiemeyer

Czarno na białym. Rak skóry i wszystko inne

Część 25


Nowa normalność



Cześć kochani, miło was widzieć!


Po pierwsze, chciałabym z radością poinformować, że nie jestem już tylko mamą, nie... od dwóch tygodni jestem również babcią.

Nie potrafię znaleźć słów na tę nową grudkę emocji we mnie, a jednak ma ona tak wiele wspólnego z tym, o czym dzisiaj napiszę.


Nowa normalność i strach.


Przed diagnozą byłem Hulkiem na dwóch nogach.

To zdjęcie to symbolizuje:



W 2015 roku, po narodzinach mojego maleństwa, zdecydowałam się zrobić moje długo oczekiwane prawo jazdy w ciągu siedmiu tygodni, a następnie wyruszyć tym pojazdem do Francji około ośmiu tygodni później. Na pokładzie było pięcioro na przemian chichoczących lub zrzędzących dzieci i mój wspaniały mąż, który oczywiście wspierał mnie swoim spokojem i pracą zespołową.

Żyłem zgodnie z mottem "po prostu to zrób, może się udać!".

Z wyjątkiem statków i samolotów, ale to już inna historia.


Kiedy otrzymałam diagnozę, nic nie wydawało mi się już wiarygodne, zwłaszcza moje własne ciało.

Mój strój superwoman rozpadł się w ciągu kilku minut i stałam się małym robakiem, który nie ufał już niczemu ani nikomu... nie mówiąc już o sobie.

Rozwinąłem lęki, które były dla mnie zupełnie nowe.

Nie tylko strach przed rakiem stał się moim codziennym towarzyszem, ale nagle wpadłam w panikę, gdy mój mąż wyjechał z dziećmi.

Tłumy ludzi sprawiały, że się pociłem i zanim zacząłem rehabilitację, miałem mnóstwo dobrych powodów, by nie jeździć.

Lekarz nazywa to "zaburzeniem adaptacyjnym".

Nazywam to "gównianym gównem".

Przez następne cztery lata odzyskałam trochę Superwoman. Ale tylko trochę, może pelerynę lub czerwone buty.

Reszta jest nadal jak pergamin. Przezroczysty i łatwy do złamania.

Zacząłem unikać różnych sytuacji.

"Kochanie, możesz prowadzić". "Och, lepiej zostańmy w domu lub jedź sam".

Zmęczenie i jego objawy były świetną zabawą. Czuję się szczególnie kruchy w okresach opieki pooperacyjnej ze śmierdzącą kurtką na ramionach, kiedy nagle odkrywam w sobie coś, czego wcześniej nie było, kiedy mam mieć operację lub w inny sposób muszę opuścić swoją strefę komfortu.

A potem wkurzam się na raka. Na to, co mi odebrał.

Mój mąż powiedział ostatnio: "Straciliśmy naszą lekkość".

Zgadza się.

I to bardzo boli.

Ponieważ nie mogę tego zmienić, ponieważ jest to teraz część mojego życia, część naszego życia.

A teraz?

Oto, co robię: zakładam czerwone buty, nawet jeśli szczypią.

Jadę przez miasto naszym dużym niebieskim samochodem i zajmuję mini miejsce parkingowe, nie zważając na to, kto mnie obserwuje.



Zamierzam umówić się na operację w przyszłym tygodniu, chociaż sram ze strachu.

Umawiam się na wizyty lekarskie, których wolałabym uniknąć i pytam moich bliskich, jak się mają, nawet jeśli odpowiedzi ujawniają więcej pergaminu niż superwoman.


To nie pomaga.

To jest nowa normalność.

Moje, mojej rodziny, a może i twoje?!

Porozmawiajmy o tym.

Ponieważ więcej ramion może unieść więcej ciężkich kurtek.

Dziękujemy za obecność.




1 komentarz


Dany Flückiger
Dany Flückiger
04 jun

Droga Katrin


Piszesz w tak cudownie zrozumiały sposób, że mogę sobie wszystko zwizualizować, a nawet poczuć Twój ból czy niepewność. Szczerze życzę wszystkiego najlepszego w nadchodzącej operacji i tylko dobrych wyników w dalszych badaniach. 🍀


Najlepsze życzenia ze Szwajcarii 😘


Dany Flückiger

Podoba mi się
dół strony